TES Fanon Wiki
TES Fanon Wiki
Fairuse-icon.png
Zawartość została umieszczona na The Elder Scrolls Fanon Wiki zgodnie z zasadami dozwolonego użytku. Zawartość jest kopią nie istniejącej już strony Elita Redoranu

Odyseja Vethinama - Prolog - wstęp do wielkiej przygody młodego bibliotekarza, autorstwa kiwus'a.

Treść[]

Ald'Ruhn. Niezwykłe miejsce. Siedziba rodu Redoran, położone niedaleko Upiornej Bramy, pomimo trudnych warunków tętni życiem. W niewielkim domku, wybudowanym w typowym stylu, tuż za świątynią, mieszkał mroczny elf - Fevras Vithanam. Jego mieszkanie było zarazem księgarnią, chętnie odwiedzaną przez klientów. On sam uwielbiał czytać bruliony ze swej małej skarbnicy. Pewnego wieczora Fevras Vithanam wracając z biblioteki zaprzyjaźnionego Codusa Collonusa został potrącony przez postać w płaszczu. Oglądnął się za nią. Zobaczył elfa wysokiego rodu, w popularnym wśród Telvannich płaszczu, poza tym, nie wyróżniało go nic wielkiego. Nie przystanął nawet na chwilę, ponieważ przypomniał sobie, jak mówiła mu matka: "Telvanni to największe szuje w całym Morrowind, a do tego niebezpieczni odszczepieńcy". Jednak postać w płaszczu stanęła i poczęła się przyglądać Fevrasowi z zaciekawieniem. Nie obchodziło go to, jedynie przyśpieszył kroku do swojej chatki. Był późny wieczór, lecz Fevras nie mógł zasnąć, nie dawał mu spokoju incydent w drodze powrotnej do domu. Postanowił udać się po flaszkę Cyrodiilskiej Brandy na utopienie trosk. Wziął ze sobą swój nóż. Nawet w Ald'Ruhn może być niebezpiecznie po zmroku. Dotarł do izby rajców. Ten lokal najbardziej mu się podobał. Po obaleniu dwóch butelek brandy i sujammy wyszedł z lokalu. Sam niebardzo kontrolował swoje ruchy, w nieznany sobie bliżej sposób doszedł w okolice posiadłości Morvayn'ów, tam spotkał Galanę - zaprzyjaźnioną strażniczkę.
- Co ci się stało, źle się czujesz ?
- A so nie wizisz ?
- Po prostu pierwszy raz widzę Cię w takim stanie...
- A ja wyźmienizie zie czuje ! - ryknął na cały głos Fevras
Galana zatroskana o młodego Vithanama i nie widząc sensu prowadzenia dalszej dyskusji wzięła Fevrasa pod rękę i zaczęła go prowadzić do jego domu. Nagle zobaczyli przed sobą postać zarażoną spaczeniem. Galana puściła Fevrasa i wydobyła swój obuch. Jednakże po kilku ciosach została powalona na ziemię przez bestię. Fevras stał otumaniony, nie orientował się co się wokół niego dzieje. Dopiero kiedy padł na niego silny cios, oprzytomniał. Działał instynktownie, wydobył szklany nóż i zaczął nim machać w ciemno. Po chwili również padł rażony ręką potwora.
Otwiera oczy. Rażące słońce, rzadki widok w tym rejonie, zazwyczaj jest zasłonięty burzą pyłów. Wokół niego ogromny tłum, strażnicy, czeladź, nawet zauważył kilku notabli rodu. Kiedy już w pełni doszedł do siebie, zaczął się wypytywać strażnika obok siebie:
- Co się stało ? Ja niewiele pamiętam...
- Zabiliście jedną z bestii, które zaatakowały dom Morvayn'ów. Gratuluję, niezłe cięcie.
- Ale ja niewiele z tego rozumiem. Co jest z Galaną? tylką ją pamiętam...
- Galana jest ranna, wzięto ją do kwater strażników, musi dojść do siebie. Aha, przy potworze znaleźliśmy tą figurkę, my nie będziemy mieć z niej użytku, więc jeśli chcesz - możesz ją wziąć.
- Mogę zobaczyć ?
Strażnik podał popielną figurkę. Od razu wywołała w Fevrasie negatywne odczucia. Wiedział co to jest, znał to z opisu z jednej książki. To był posążek symbolizujący diabła, półboga - Dagoth Ura. Wziął ją i chciał się oddalić, ale nagle podszedł do niego Athyn Sarethi, głowa Redoranu.
- Pomimo tego że z rodu Morvayn'ów pozostała jedynie Brarara Morvayn, to chciałbym ci podziękować za uratowanie Galany. Chociaż na niewiele się to zdało...
To ostatnie zdanie było wypowiedziane wyjątkowo cicho, lecz Fevras je dosłyszał.
- Nie jestem pewien, czy to ja ją uratowałem, czy ona mnie, jednakże dziękuję.
- Weź to i otwórz dopiero w bezpiecznym miejscu, gdzie nikt Cię nie ujrzy Vethinam.
Fevras dostał do rąk zwój. Odszedł bez słowa od Sarethiego i czym prędzej skierował się do kwater strażników. Będąc na miejscu, zobaczył przy pokoju Galany alchemistkę i zaklinacza. Wszyscy byli w ponurych nastrojach. Kiedy podszedł bliżej ruszyła w jego kierunku alchemistka.
- Przykro mi Fevras. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy wobec tego bezsilni.
- Wobec czego ?
- Galana zaraziła się od potwora...
Pod Fevrasem ugięły się nogi. Przed oczami przemknęły mu różne obrazy, od dzieciństwa do wczorajszego wieczoru. Przyjaciółka, a wręcz ukochana, którą znał od dzieciństwa została skazana na powolną i pełną cierpień śmierć. Wszedł powoli do pokoju Galany. Wszyscy inni opuścili ich.
- Nie zbliżaj się zanadto, nie potrzeba abyś jeszcze ty zachorował.
- Witaj, dobrze się czujesz ?
- Narazie tak, ale to dopiero początek choroby. Słyszałam co się działo z legionistą w naszym forcie... i jestem przerażona. Najgorsze jest to, że nie mogę z tym walczyć. Gdyby był to przeciwnik, którego mogłabym wyzwać na pojedynek na dowolnie wybraną broń - walczyłabym z nim do końca.
- Wszyscy są bezsilni. Może lepiej by było, abyś od razu zginęła, teraz jesteś skazana na długotrwałą mękę.
- Nie zmienisz przeszłości, a w dodatku nie wiadomo co by się mogło stać jeślibyś nie zabił tej bestii.
- Wiesz, że sam nie dałbym rady.
- Dałbyś, jedynie ja nie dałam ci się wykazać. Myślę, że nie powinieneś się zamartwiać, wróć do swojej księgarni, nie chcę żebyś zbankrutował z mojego powodu.
- Żegnaj, będę przychodził, kiedy tylko dam radę.
Wyszedł na korytarz. Wydobył statuetkę diabła. Wszyscy wokoło spoglądali na niego czekając na jego reakcję. Jednym zamachnięciem rzucił posążek na ziemię. Ten rozbił się na drobne kawałeczki, lecz w momencie rozbicia, Fevrasa poraziło wyładowanie energii. Przeszedł w dziwny stan śpiączki. W swoim śnie zobaczył dziwne miejsce. Wyglądało to jak ołtarz dla kultu Daedr położony w dolinie. Ze wszystkich stron była ona otoczona wysokimi, górskimi zboczami z których spływały strumienie krwi, a tylko z jednej strony dobiegała wąska ścieżka. Na środku miejsca kultu zobaczył wielki totem, wystający ponad szczyty górskie, a pod nim wampira, który w kilka sekund przemienił się w dremorę. Dremora wyraźnie wskazywała, by Fevras do niej podszedł, lecz na tym sen się urwał. Vithanam odzyskał przytomność. Poraz kolejny obudził się otoczony tłumem ludzi. Wszyscy byli zadziwieni i przerażeni. Zadziwieni, gdyż jeszcze nikomu w całym Tamriel nie udało się rozbić popielnego posążka, był on stworzony w głebinach Czerwonej Góry przez sługusów Dagoth Ura, a przerażeni całym zajściem i utratą przytomności bibliotekarza. Zaczęto zadawać mnóstwo pytań:
- Wszystko w porządku ?
- Jakim cudem zniszczyłeś posążek ?
- Co się z tobą stało ?
Fevras nie wydobył nawet jednego słowa. Jedynie spojrzał na Galanę, a ta siedząc na łóżku zdawała się pragnąć z całych sił podejść do Vethinama i pomóc mu. Jednak choroba postępowała, nie miała juz tyle sił. Fevras z uśmiechem na twarzy pomachał jej na pożegnanie i ruszył przed siebie. Wiedział, że ten sen nie był przypadkowy i dał mu nadzieję. Ruszył do siedziby Saretich. Po chwili wyszedł Athyn.
- Musicie pomóc Galanie. Najprawdopodobniej znam sposób aby ją uzdrowić, lecz potrzebuje pomocy w odnalezieniu poznanego przeze mnie miejsca.
- Czego wymagasz ?
- Chciałbym pomocy strażników, pomogliby mi w poszukiwaniach.
- Wiesz gdzie szukać ?
- Nie, nie znam lokalizacji, ale jestem w stanie rozpoznać to miejsce...
- Chcesz przeszukać całe Tamriel w poszukiwaniu tego miejsca ? To wymagałoby o wiele więcej osób niż liczy cała straż Ald'Ruhn. Na pewno nie dam ci ich do dyspozycji. Nie masz wysokiej pozycji w rodzie, ani żadnych doświadczeń w dowodzeniu, a tym bardziej nie jest możliwe, by stolica Redoranu pozostała bezbronna.
- Ale Galana wiernie służyła przez długi czas !
- Ale jest przypadkiem odosobnionym. Zrozum, że chcę wam pomóc, ale nie mogę zaangażować takich środków do pomocy w pojedynczym przypadku. W dodatku nie jesteś pewien, czy przez to zostanie uzdrowiona.
- Jeśli powiodłoby się nam, to może dałoby się wszystkich zarażonych tak uzdrowić.
- Czytałeś już zwój, który ci przekazałem ?
- Nie.
- Odejdź więc i nie wracaj zanim się nie zapoznasz z treścią i nie wykonasz instrukcji zawartych w zwoju.
- Nie wierzę by jeden zwój mógł mi pomóc.
- To jedyne co mogę Ci zaoferować. Przeczytaj to, bo ta forma pomocy może się to okazać cenniejsza niż cały Cesarski Legion lub siatka Ostrzy.
Favras wrócił do domu. Nie zdawał sobie bezsensowności swoich żądań wobec Sarethiego. Od razu zabrał się do czytania zwoju. Athyn Sarethi opisywał w nim swojego przyjaciela, który właśnie przybył do Ald'Ruhn i który mógłby się okazać przydatny w sprawie Galany. Mowa o Withgorasie, synu notabla Telvanni ( właśnie dlatego Sarethi nie chciał, by ujawniać treść listu, nie chciał być wiązany z znienawidzonymi pośród Redorańczyków magami ). Rezydował on w posiadłości Indarys w Bal Isra. Młody Vathinam udał się tam natychmiast, jednak mając wrodzoną przezorność przed magami, wziął ze sobą swój miecz. Po kilkunastu minutach znalazł się w wyznaczonym miejscu. Tam poprosił o spotkanie z Withgorasem. Zaprowadzono go do ciemnego pomieszczenia, gdzie wśród skromnego wystroju stał elf wysokiego rodu. Toż to ten sam, który potrącił go w ową nieszczęsną noc ! Fevras od razu przeszedł do sedna sprawy.
- W czym możesz mi pomóc ?
- Wiem wszystko co się zdarzyło od momentu naszego "spotkania" poza jedną rzeczą. Jaką miałeś wizję po wyjściu od Galany ?
- Skąd wiesz, że ją wogóle posiadałem ?
- Wiem i już. Moja wiedza wykracza poza arkana normalnej świadomości współczesnych nam ludzi. Powiedzmy, że jestem biegły w mistycznych sprawach.
- Powiem ci, o ile ty mi powiesz czy jesteś w stanie mi pomóc. Od razu mówię, że nie jestem w stanie ci zapłacić ani grosza. Interes nie idzie ostatnio najlepiej.
- Nie chcę twoich pieniędzy. Mam ich i tak nadto. A co do pomocy, to powiedz co ujrzałeś, a ja powiem, czy jestem zdolny pomóc.
- Widziałem dolinę, w niej daedryczny ołtarz. Dolina było otoczona ze wszystkich stron górami, a prowadziła na miejsce jedynie jedna ścieżka. Na środku stał olbrzymi totem, a pod nim wampir, który przemienił się w dremorę. Acha ! I jeszcze z gór spływały rzeki krwi.
Z jego ust wydobyły się ciche słowa:
- "Garoskashsharr". Mogę ci pomóc, lecz konieczne jest abyśmy wyruszyli jutro do Tel Vos, tam jestem w stanie dać ci konkrety.
- Będę gotowy. Spotkajmy się o świcie w forcie koło Ald'Ruhn.
- Dobrze. Idź już, nie chcę zwracać tu na siebie uwagi.
Favras Vethinam starał się unikać tego wieczora spotkań. Nie chciał, by ktoś przeszkodził mu. Natychmiast wrócił do domu, przygotował się do wyprawy. Wypolerował i naprawił swoją kościaną, redorańską zbroję, naostrzył swój miecz, przygotował eliksiry i jedzenie. Kiedy już wszystko miał gotowe, poszedł do Galany. Nie brał oczywiście ekwipunku, by nie wzbudzać podejrzeń. Wszedł do pokoju ukochanej, ale zobaczył jedynie, jak miota się bezsilnie w gorączce. Nie budził jej: "Każda minuta snu może okazać się zbawcza" - myślał. Wciąż karmił swoją świadomość bredniami. Wiedział dobrze, że przy spaczeniu nie ma już szans na przeżycie, ale starał się ukrywać tą bolesną prawdę przed samym sobą. Jej widok jedynie sprowokował go do działania. Oddalił się. Od razu wrócił do domu, a gdy jeszcze mgła nie opadła poszedł do fortu. Przy wyjściu z Ald'Ruhn zobaczył ubogo ubranego Dunmera z pałką, a przy nim postać. Kiedy bliżej się przypatrzył zobaczył osobę odpowiadającą opisowi Nerevarine'a. Ta postać nosiła wyśmienitą zbroję, a błyszczący w jej dłoniach daedryczny claymore był idealnie wyważony. Dunmer padł pod wpływem pierwszego cięcia. Opancerzona postać nie oglądała się, po prostu udała się w kierunku Gnaar Mok. To drobne wydarzenie złamało jego sympatię do bohatera Morrowind. Ech ! Szkoda czasu. Ojciec Fevrasa mawiał: "Lepiej być gdzieś wcześniej, niż być spóźnionym". Po krótkiej chwili Vethinam stanął na dziedzińcu cesarskiego fortu. Niespodziewanie zauważył czekającego już tam Withgorasa. Podszedł do niego. Po krótkim sprawdzeniu ekwipunku ruszyli w stronę Upiornej Bramy. Ich podróż trwała długo. Pieszo przemierzali bezludzia otaczające Czerwoną Górę. Jedynymi istotami, które spotykali byli Popielni, ale do nich się lepiej nie zbliżać. Zawsze są wrogo nastawieni do reszty świata. Po czterech dniach dostali się do Tel Vos. Olbrzymia forteca wybudowana w cesarskim stylu, w której przebijały się pędy architektury Telvanni zrobiły na mrocznym elfie duże wrażenie.Tam prowadzący Favrasa elf był ważną osobistością, było to widać po zachowaniu ludzi, jednak Fevras był tam nikim, a raczej Redorańczykiem. Wszyscy powstrzymywali się ze swoimi niesnaskami jedynie ze względu na Withgorasa. Favras Vethinam został wprowadzony do dużej, niemalże pustej sali. Nie znajdowało się tam nic prócz ławki, stolika i mchu na kamieniach starego zamczyska, przejętego przez Telvannich.
- Zostań tu, ja pójdę na kilka dni, zbierać informacje, za moment ktoś się tu zjawi.
- Dobrze, a w razie czego, to z kim mam tu rozmawiać, lub gdzie ty się będziesz znajdował ?
- Mnie nie zobaczysz przez pewien czas. Z wszystkimi sprawami zwracaj się do strażników, mają rozkaz spełniać to co zechcesz. W dodatku ten, kto tu przyjdzie zaopiekuje się tobą.
- Dobrze. Będę na ciebie czekał.
Withgoras zamknął drzwi. Favras przysiadł na ławce. Dopiero teraz miał chwilę na przemyślenie wszystkich spraw. Zastanawiał się, dlaczego elf wysokiego rodu, mag Telvanni, dostojnik i magnat chce pomóc biednemu księgarzowi, Dunmerowi z konkurencyjnego rodu. Na pewno ma w tym jakiś interes, tylko jaki ? Cała sprawa snu wydała się Fevrasowi niejasna, a co dopiero mówić o całej zaistniałej sytuacji. Jego rozważaniom przeszkodziło otwarcie się drzwi. Najpierw wszedł strażnik, rozglądnął się i zobaczywszy Vethinama odwrócił się w stronę drzwi i poprosił kogoś o wejście. Następnie wyszedł. Fevras ujrzał przed sobą Nerevarine'a. Stał jak wryty, nie wiedział co robić, co powiedzieć. Stał przed nim również mroczny elf, w mieszanej, aczkolwiek wybornej zbroi z schowanym claymorem.
- Witam Cię. Przysłał mnie Withgoras, chciał abym trochę z tobą popracował przez czas jego nieobecności.
- Ja, ja.... to zaszczyt pozać Cię.
- Proszę jedynie o jedno. Nie rozmawiaj, nie zachowuj się wobec mnie jakbyś się zachowywał wobec Viveca.
- Dobrze, postaram się. Ale wobec tego jak się do ciebie zwracać ?
- Lord Ereaser, po prostu.
- Ja jestem Fevras Vithanam.
- Withgoras mówił, że jesteś z rodu Redoran. Ja też, to nam ułatwi nieco sprawę. Mam za zadanie podszkolić cię w walce i wszystkich potrzebnych ci aspektach. Na powrót Withgorasa musisz być gotowy do podróży.
- Dokąd ? Wiesz coś w tej sprawie, gdyż Withgoras nie podzielił się ze mną żadną wiedzą.
- Dowiesz się wszystkiego w odpowiednim czasie. Teraz nie zaprzątaj sobie niczym głowy, musisz się skupić na treningu. Galana ma dobrą opiekę, zadbałem o to.
- Wiesz co się z nią dzieje ?
- Choroba wpłynęła na nią w znacznym stopniu, ale ona stara się wytrzymać jak najdłużej.
Fevrasowi upłynął cały dzień na rozmowie z Lordem Ereaserem. Na noc został odprowadzony do komnaty. Następnego dnia poszedł do sali treningowej omijając wystawę amunikulisów. Otworzył drzwi, w sali zobaczył ćwiczącego juz Ereasera.
- Dzień dobry. Zaczynamy ? - zapytał Fevras.
- Pojawił się entuzjazm, to dobrze. Najpierw krótka walka ze mną, abym poznał twe zdolności.
Przez noc w sali pojawiły się nowe stoły, a na nich cały ekwipunek Nerevarine'a. Fevras był zdumiony ilością i różnorodnością pancerzy, magicznych przedmiotów, eliksirów, broni. Zobaczył nigdy dotąd nie widziane gatunki przedmiotów i artefakty. Nie wiedział co wybrać, gdyż nie znał tych przedmiotów, ich mocy itp. Wybrał zbroję ebonową - zawsze zazdrościł Bolvynowi Venimowi jego błyszczącej zbroi. Nerevarine ubrał zbroję szklaną. Obydwoje wzięli daedryczne Dai - Katany. Stanęli na pozycjach. Fevras uderzył pierwszy. Lord Ereaser rucił miecz na podłogę i szybkim ruchem rąk wytrącił miecz z rąk Fevrasa. Ten padł rażony kolejnym ciosem.
- Mimo tego, że wychowałeś się w kulturze wojowników, czeka nas długa praca.
Odtąd codziennie spędzali długie godziny na wspólnych walkach, treningach. Lord Ereaser starał się jak najbardziej rozwinąć w Fevrasie jego wrodzone talenty, a także zwiększyć umiejętności w których Fevras dobry nie był. Pewnego dnia wyszli z sali treningowej na zewnątrz. Tam Lord Ereaser zawołał paru strażników. Wskazując na Fevrasa powiedział: "Pozbądźcie się go lub ja was zabiję". Strażnikom wydawało się, że Fevras nie jest żadnym problemem, a po co oni mają tracić życie ? Nerevarine'owi i tak by to uszło na sucho... Dwóch dobyło mieczy i ruszyło w kierunku bibliotekarza. Ten nie tracił czasu - wyszedł im naprzeciw. Strażnicy rzucili się na niego chcąc rozpłatać jego ciało jednym ciosem, lecz Fevras przeskoczył nad nimi. Teraz nawiązała się ciężka walka. Fevras Vethinam nieuzbrojony, nieopancerzony walczył z dwoma wytrenowanymi strażnikami w pełnym rynsztunku. Jednak nasz mroczny elf sprytnie unikał ich ciosów, zadając im w najbardziej niespodziewanym momencie razy ze swych pięści. Po krótkiej szarpaninie strażnicy leżeli przebici ich własnymi mieczami. Pozostało jeszcze trzech przeciwników. Ci ostrożniej poczęli podchodzić do wojownika. Vethinam wyciągnął jeden miecz ze zwłok strażnika i rzucił się między nich. W szaleńczym wirze walki ciął wszystkich, przebijał pancerze, uderzał w nieosłonięte miejsca. Najemnicy w służbie Telvanni padli. Ich wygląd był wręcz odrażający. Pocięte twarze, rozpłatane pancerze i mnóstwo krwi otaczających ich. Fevras przystanął, odwrócił się do Lorda Ereasera i jedną rzeczą jaką zrobił było uśmiechnięcie się do swojego mentora. Lord Ereaser jednak stał niewzruszony.
- Nie bądź zbyt dumny z siebie. To dopiero namiastka tego co cię będzie czekać w podróży. I zapamiętaj moje słowa: Nigdy nie umniejszaj potęgi twojego przeciwnika.
- Co mnie czeka ?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Powiedz lub w tej chwili odchodzę szukać samemu ratunku dla Galany. Nie mogę tu dalej tracić czasu w nieświadomości.
Po chwili milczenia Lord Ereaser rzekł:
- Wyruszacie do Akaviru.
Fevras zwątpił. Miał wyruszyć przez niebezpieczne i nieznane sobie tereny Tamriel, po to by pojechać na kontynent władany przez demony, smoki, potwory i wampiry ? Do kraju, gdzie nie postała długo żadna ludzka noga ? To wszystko dla Galany, ale to jest przecież samobójstwo.
- Sam tego chciałeś.
- Co tam jest ? Dlaczego akurat tam jedziemy.
- Withgoras powiedział, że miejsce opisane w twojej wizji znajduje się w Akavirze.
- Na podstawie czego to stwierdził ? Ja nie widzę nic wskazującego na Akavir.
- Byłeś tam ? Na pewno nie, zresztą ja też. Withgoras tam był, wraz z wyprawą swojego ojca. Był tam, w jednej z walk między różnymi stronami został porwany przez wampiry Tsaesci, a następnie przemieniony w jednego z nich. Z nimi żył i podróżował. Kiedy gromada ojca Withgorasa wracała zrozpaczona z wyprawy, natknęła się na grupkę wampirów, w której znajdował się Withgoras. Odbili go i opuścili kontynent. W Tamriel, z pomocą Daedr wyleczyli go z wampiryzmu. To po krótce jego doświadczenia związane z Akavirem, ale nie chce on nikomu powiedzieć co widział będąc wampirem.
- Możesz mi powiedzieć jeszcze jaki ma interes w pomaganiu mi ?
- Withogras ma podobny problem do twojego. Na tej wyprawie była też jego ukochana - Lecąca Gwiazda. Leśna elfka. W tej samej bitwie, w której został porwany Withgoras, ona została porwana przez Ka Po' Tun - Imperium Tygrysa-Smoka.
- Również chce ją odzyskać ?
- Tak, to chyba oczywiste.. Tosh Raka, największy smok i przywódca Ka Po' Tun trzyma ją blisko swojego dworu, jako pomocnicę. Jednak wiem, że to nie jest jedyny powód, którym Withgoras się kieruje. Nawet przede mną to ukrywa.
- Tyle chyba narazie mi wystarczy. O resztę spytam Withgorasa.
Kolejna nieprzespana noc dla Fevrasa. To czego dowiedział się o swojej wyprawie wprawiło go w przerażenie. Wstał aby iść do zamkowej karczmy znanym już zwyczajem. Lecz schodząc po schodach zobaczył...